Julian Piwowarski

Z osobą pana Juliana Piwowarskiego łączy mnie szereg wspomnień i przeżyć. Już jako trzynastoletni uczeń gimnazjum zafascynowałem się jego działalnością.
Pracując w powiatowych władzach samorządowych w charakterze inspektora gmin z pasją starał się o wydźwignięcie wsi i jej mieszkańców z zacofania spowodowanego rozbiorami Polski.
Redagował kwartalnik „Sad i Pasieka”, w którym rozbudzał zainteresowanie rolników nowościami i postępem w dziedzinie sadownictwa i pszczelarstwa. Organizował powiatowe wystawy rolnicze z zakresu: hodowli, sadownictwa i pszczelarstwa. Wyróżniającym się rolnikom fundował rzeczowe nagrody. Sam świecił przykładem, gospodarując na resztówce w Strzeżowie, „wykrojonej” z dawnego państwowego majątku. Założył nowy, obszerny sad, z nasadzeniem wartościowych odmian jabłoni, śliw i innych drzew owocowych. Umożliwiał okolicznym rolnikom pozyskiwanie tzw. zrazów na szczepienie mało wartościowych drzew owocowych. W kilkunastoulowej pasiece zorganizował hodowle matek pszczelich, opartą na importowanych pszczołach z Gruzji, umożliwiając okolicznym pszczelarzom pozyskiwanie nowej rasy pszczół, bardziej miododajnych i łagodniejszych, niż nasze krajowe.
W godzinach przedpołudniowych w dni świąteczne lubił udawać się do Miechowa, otoczony rzeszą oczekujących na niego mieszkańców Strzeżowa I, Strzeżowa II, Pstroszyc, Brzuchani. W rozmowach udzielał im wskazówek w zakresie nowoczesnego budownictwa gospodarskiego – chlewnie zaopatrzone w wentylację, obszerne okna, pochylone klepiska umożliwiające odprowadzenie gnojówki, którą uważał za bardzo cenny nawóz organiczny.

Druga cechą jego osobowości był patriotyzm. W czasie okupacji hitlerowskiej jako jeden z pierwszych przystąpił do organizowania terenowych placówek Związku Walki Zbrojnej. Wygłaszał szereg odczytów na zgrupowaniach członków ZWZ, dodając ducha do ich działalności, przekazując im niezachwianą wiarę w klęskę hitlerowskiego najeźdźcy i powstanie wolnej Polski.
W jego domu w Strzeżowie ocienionego licznymi drzewami i krzewami odbywały się konspiracyjne spotkania delegatów londyńskich władz emigracyjnych z tutejszymi działaczami.
W 1944 r. przesłał do mnie przez swoich znajomych list, w którym prosił o spieszne przybycie bym mógł podawać do chrztu jego najmłodszego syna Stanisława, obecnego kustosza Muzeum Historycznego w Krakowie.
„Sąsiedzie – pisał – przybądź jak najspieszniej ratować duszę chrześcijańską, podając do chrztu Stasia”.
Oczywiście skorzystałem z zaproszenia. Chrzest się odbył i „dusza chrześcijańska została uratowana”.
Działo się to w czasie wycofywania się na zachód ukraińskich formacji zbrojnych, kolaborujących z Niemcami, a które dopuszczały się mordów na okolicznej ludności polskiej m. in. wymordowały rodzinę Wołowców w Siedliskach. Pragnę podkreślić, że pan Julian Piwowarski był człowiekiem szlachetnym, gorącym patriotą, działaczem o czystych rękach.

Ludwik Włudarczyk